Friday 25 April 2014

#whatispretty

So today Beyoncé announced premiere of her new single "Pretty Hurts" which is not a big deal for me since I watched it several times before. The real reason why I decided to write about it it's actually social media campaign which have started today accompanied with premiere.
What is it all about? You just have to upload photo or video to Instagram with a #whatispretty caption and describe by that what actually word "pretty" means to you.
And what "pretty" means to me?
SMILE makes everything pretty. This real, not fake smile :)
And in honor of being purely happy I want to show you few pictures which describe everything I want to tell you. It may sound cliché but you can never go wrong with a smile. Just look at these pictures - if you won't smile even for a second while looking at them, well, my bad.









I encourage you to take part in the #whatispretty conversation - we all need to reconsider our perception of beauty. And to be honest, for me it is also a good opportunity to upload pictures of my beloved friends whom I miss very much.

Follow me on Instagram and watch new Beyoncé's video here :)
I'm waiting for your smiling selfies and if you want improve your mood today, go also here to see my favorite Ellen DeGeneres <3


Tuesday 15 April 2014

Changes

Zdaję sobie sprawę, że prawie 40 stopni Celsjusza na plusie nie do końca kwalifikuje się jako wiosenna temperatura. Mój organizm jednak wciąż funkcjonuje według trybu polskiego, postanowiłam więc wprowadzić kilka "wiosennych" zmian, które uczynią moje życie w Delhi pełniejszym, a moje polskie życie po powrocie - łatwiejszym.

Zacznijmy od nawyków żywieniowych. Od ponad dwóch miesięcy nie wypiłam nawet kropli mleka (z wyjątkiem obchodów Holi, ale w tym wypadku jedynym faktem, o jakim powinniście wiedzieć jest to, że nie podniosłam się z łóżka przez kolejne dwa dni). Oczywiście kilka razy uległam pokusie zjedzenia lodów, ale to z czego jestem dumna to moja umiejętność picia czarnej kawy, której przed przyjazdem do Indii nie mogłam znieść.
Jako osoba z nietolerancją laktozy (o której dowiedziałam się całkiem niedawno) czuję się teraz znacznie lepiej - nie miewam przenikliwego bólu żołądka oraz mój brzuch jest znacznie bardziej płaski bez katowania go milionem ćwiczeń.
Jeśli zauważyliście u siebie podobne objawy - ciągle wzdęty brzuch/bóle brzucha po spożyciu mleka/opuchniętą twarz/inne objawy uprzykrzające normalne funkcjonowanie - polecam przejść się do alergologa.
Jeśli ja potrafię ograniczyć spożycie mleka do minimum to każdy potrafi :)

Kontynuując wątek nawyków żywieniowych - wbrew pozorom utrzymanie się na diecie w Indiach nie jest łatwą sprawą, a powiedziałabym wręcz, że decyzją nierozsądną. Wierzcie mi, nie jestem osobą, która wybrzydza - jedynym kulinarnym "przysmakiem", którym gardzę jest krupnik - nigdy nie mogłam zrozumieć, co ludzi podkusiło, aby przyrządzać tę zupę.
Z wyjątkiem krupniku jestem fanką KAŻDEGO jedzenia, a moim największym "guilty pleasure" są wszelkiego rodzaju fast-foody. Prawie rok temu - gdy zorientowałam się, że moja przemiana materii nie działa już tak dobrze jak w okresie liceum - postanowiłam przejść na dietę niskowęglowodanową i był to strzał w dziesiątkę. Przez dwa miesiące nie jadłam żadnych makaronów, pieczywa i ryżu, te produkty zastępowałam sobie ziemniakami, które jak się okazało, cechują się bardzo niskim poziomem węgli. Oczywiście unikałam też slodyczy, co w moim przypadku nie było zbyt trudne - postanowiłam nie popadać w skrajności i jadłam dużo owoców, żeby dostarczyć sobie jakichkolwiek cukrow.
Takim sposobem zrzuciłam prawie dwa kilogramy, które przede wszystkim zauważalne były w utracie centymentrów w strategicznych miejscach. Po miesiącu wspomnianej diety, kiedy już wyzbyłam się początkowej utraty energii, zaczęłam regularnie chodzić na siłownię i takim sposobem po koniec wakacji byłam już prawie zadowolona ze swojego ciała. Prawie, bo nigdy chyba nie osiągnę zadowolenia w stu procentach, ale nie postrzegam tego, jako coś negatywnego :) Grunt to pracować nad sobą, więc po dwóch miesiącach obijania się na licznych wycieczkach po Indiach, postanowiłam znowu ograniczać jedzenie białego pieczywa i słynnych indyjskich naanów, a do tego ćwiczyć każdego ranka.
No i co można ćwiczyć, mieszkając w Indiach? Oczywiście, jogę.
Znalazłam świetny tutorial bez zbędnych kadzidełek i mantr, postanowiłam więc podzielić się nim z Wami. Jeśli tylko macie trochę wolnego miejsca w pokoju lub dysponujecie balkonem, serdecznie polecam 30 days Yoga Challenge. Po kilku dniach zauważyłam, że moja postawa uległa znacznej poprawie, a w czwartym dniu udało mi się zrobić kilka pozycji bez palpitacji serca.
Jak tylko osiągnę level pro w moich ćwiczeniach podzielę się zdjęciami, póki co wolę swoich poczynań nie upubliczniać.
Oprócz tego kilka dni temu udałam się do salonu fryzjerskiego, gdzie spotkałam się z niespodziewanym profesjonalizmem i bardzo niską ceną :)
Moje włosy zostały wycieniowane szybko i dokładnie w taki sposób, jak chciałam. Jeśli kiedykolwiek zawitacie do Delhi na dłużej polecam salon fryzjerski Looks, a poniżej możecie zobaczyć moje nowe oblicze, które kosztowało mnie niespełna 40 zł :)


Oprócz przemiany zewnętrznej postanowiłam powalczyć z czymś, co umiejętnie utrudniało mi życie, a więc z chronicznym MARTWIENIEM SIĘ. Martwiłam się o swoją przyszłość po powrocie do Polski, o swoją pracę, o mieszkanie, o związek, o rodziców. Doszłam w końcu do wniosku, że są rzeczy, których zmienić się nie da, a nad innymi trzeba po prostu pracować, skupiając się na teraźniejszości zamiast wybiegać zbyt daleko w przyszłość. W tym podejściu pomogła mi książka How to stop worrying and start living, a którą poleciła mi przyjaciółka shenanigan-ska, której bloga serdecznie polecam (i nie dlatego, że jest moją znajomą). Nie myślcie sobie, że zachęcam Was do czytania jakiejś tajemnej księgi z mnóstwem bezmyślnych porad. Jeśli tylko martwicie się na zapas o każdą rzecz, zamiast po prostu wziąć sprawy w swoje ręce - ta książka z mnóstwem naukowych przykładów pomoże Wam przywrócić swoje życie do porządku. A jeśli chcecie dowiedzieć się o niej nieco więcej zanim zaczniecie czytać, zajrzyjcie tutaj oraz tutaj :)
No i przy okazji - szukam pracy od czerwca, więc jeśli wiecie cokolwiek na ten temat - give me a hint!

Udanych zmian!

Monday 7 April 2014

How to survive Mondays #1

I will live in India for another 7 weeks (only).
So far my staying here is probably the best experience I have ever had.
After traveling around subcontinent, sitting in the train for more than 48 hours in a row, doing rafting, jumping from 83 meters height, paragliding in Himalayas and even running away from almost angry rhino I think it's time to just chill and enjoy my time in Delhi which I have left.

Mondays are not the easiest days and definitely not my favourite ones (I think you all know what I am talking about). I have learned a lot during my time in India and one of the most useful thing for me is patience.
Let's just say it - if nothing goes right on Monday you just HAVE TO be patient.
Also it's a nice thing to know that someone has the same problem with facing Monday's reality so today I decided to start tradition of posting regularly about ways to survive this harsh time.
So let's start with...

Drinking beverages which will help you get through the whole day.

Warm water with lemon in the morning
It will energize you and enhance your mood (which is really important on Mondays) as well as aid digestion and freshen breath :)
You can also add honey.
And if you will ever visit Nepal as I did last week (post coming soon) go to the Grasshopper restaurant in Kathmandu. They serve delicious hot lemon with honey.


Black coffee in the afternoon
When I found out that I am lactose - intolerant I needed to say  goodbye to the cups of cappuccino, latte and to all of those fancy designs made out of milk by baristas. Believe me, avoiding milk in India is not easy.
Masala tea and masala coffee are simply everywhere and what it worse, ordering black coffee is not a common thing here. That is why I make black coffee myself and you should try this too (I mean, let's face it -  buying a coffee every day in some cafes is just a huge waste of money).
I can highly recommend to you boiling natural coffee with a pinch of ginger and cinnamon. Optionally, you can add honey (avoid white sugar if you can).
Do not exaggerate with drinking it - one cup a day is enough. And yes, I know that it's around 36 degrees outside but it will effectively boost your metabolism.



Green tea in the evening
I love green tea so much that I even bought 4 different types of them while visiting Valparai in the south of India. Green tea will not only lower your cholesterol but also prevent you from food poisoning (totally useful in India) and will give you healthy skin. Of course it has a lot more advantages but I won't brag about it. Just don't add any sugar to it as Indians used to do according to advertisements of Lipton's green tea :) You can find it in one of my previous posts.



Since I left my blender in Poland I am not able to make cocktails so of course I use fruity richness of India to its level and drink fresh juices as often I can :) This one made from black grapes is my favorite.
 

So relax, people, and enjoy this whole week you have ahead of you. There is a plenty of time to do everything you want to :)